★ ★ ★

Gallery

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Bartek - Combat 9# Powrót na Kiełczów!

Witam,

Po dwóch miesiącach odpoczynku od Kielczowa i incydencie z Policją, postanowiliśmy znów tam wrócić. Event został zrobiony praktycznie na spontanie, gdyż nie wypaliła inna strzelanka a kilka osób miało niezwykłą ochotę się postrzelać. Tak więc ja i Michał postanowiliśmy zrobić Event z Kiełczowem.

Sobota 12 Kwietnia 2014r.


Wstałem ok. 7:30. Ubrałem się i ogarnąłem. Sprawdziłem, czy wszystko spakowałem, zawiązałem dokładnie buty i ruszyłem w drogę. Warto podkreślić, że pierwszy raz jechałem na strzelanke z naszywkami " Head Hunters ". Ludzie chętnie na nie spoglądali, oczywiście mundur też jak zawsze przyciągał sporą uwagę. Z domu wyszedłem 8:00 na autobus C. Na pl. Grunwaldzkim byłem ok. 8:25. Pod miejscem spotkania czekała już grupka osób, z którą się przywitałem a następnie poszedłem do Fresh Marketu po coś do jedzenia. 8:45 siedzieliśmy w autobusie na Kiełczów, zabrakło Michała...

Na miejscu jak zawsze: przygotowanie sprzętu, testy czy wszystko działa jak należy i... zorientowałem się, że nie ma Michała, który miał mi przywieźć baterie do repliki. Nie miałem jego numeru a internet miałem bardzo słąby, jednak jakoś do niego napisałem. Pomimo tego, zadzwoniłem do Ruskiego zapytać się, czy ma numer. Zaspany obiecał, że za chwile podeśle i tak zrobił. Dzwonię do Michała, poczta głosowa... grubo. W końcu Michał zadzwonił do mnie i powiedział, że się spóźni. Zaczekaliśmy na niego i zaczęliśmy rozgrywkę.

Na początek tradycyjnie Team Deatchmatch. Podzieliliśmy się na dwie grupy po 5 osób w każdej. Niestety pech chciał, że dostałem jako pierwszy. Stwierdziłem, że nie szkodzi, gdyż zdążę się rozgrzać. W późniejszym czasie gry dostałem kulką nad wargę - zaczęło piec i został ślad. Potem w spawnie przez przypadek dostałem kulkę w rękę i szyję od Michała, gdyż nie wiedział, że to jest nasze miejsce odrodzenia.

Wspomnienia, czyli momenty, które najbardziej zapadły w pamięć.


- Postanowiłem zająć budynek, który odcinał przeciwnikowi drogę do obejścia nas od prawej strony. Dwukrotnie usłyszałem szelest deptanej trawi i dzięki temu  z okna zdjąłem dwóch rywali. Zajmowałem takie pozycje na piętrze, aby nikt nie był w stanie zauważyć mnie przez okno. W budynku za mną kontaktowałem się znakami ręcznymi z kolegą z teamu. Usłyszałem kroki i schowałem się. Odczekałem chwile w ciszy. Kolega z budynku naprzeciwko pokazał mi, że za ścianą w moim budynku jest przeciwnik. Znów usłyszałem kroki, najpierw na dole a potem na schodach. Zająłem odpowiednią pozycję i zdjąłem nieprzyjaciela. Następnie po cichu wszedłem do pomieszczenia obok i ujrzałem przyklejonego do ściany, tyłem do mnie wroga. Podszedłem ukradkiem bliżej i powiedziałem " nie żyjesz ". Kolega troszke się wystraszył :P

- Wbiegłem do budynku bez pięter, gdzie ściany nie były do końca wykończone. Usłyszałem deptaną trawę i gruz. Spokojnie przywarłem do ściany i zaczekałem, aż podejdzie. Gdy pojawił się na moim celowniku, spokojnie oznajmiłem mu, że jest trupem. Bez jakiegokolwiek protestu, zszedł.

- Gdy graliśmy odbicie zakładnika, obszedłem dom terrorystów od tyłu. Wszedłem na piętro i zauważyłem Michała, który dawał mi znaki ręczne. Okazało się, że przeciwnik jest ścianę obok. Na początku sprzątnąłem jednego na zewnątrz. Potem wszedłem do budynku i znów kolejna osoba biegła na zewnątrz. Niestety, trafiłem go do krwi w nos. Następnie wszedłem po schodach i poczęstowałem kulką kolejnego nieprzyjaciela. Spotkała mnie nieprzyjemna sytuacja: dwa otwarte pomieszczenia na przeciwko siebie. Przywarłem do ściany, żeby sprawdzić powoli jedno z nich ale nie wziąłem pod uwagi tego, że przeciwnik może szybciej mnie zauważyć i pożałowałem tego. Byłem wściekły, że popełniłem taki błąd.



Po raz kolejny świetnie bawiłem się na Kiełczowie. Atmosfera była naprawdę fajna. To co wywołało we mnie miłe uczucie to pytania dotyczące Head Hunters: " Czy Ciężko się dostać? Jak u nich jest? " lub zdania " To Ty jesteś z Head Hunters? Słyszałem, że jesteście nieśmiertelni " - cokolwiek miało to znaczyć, ja odebrałem to jako komplement.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz