Dawno dawno temu...
Pamiętam, że od małego uwielbiałem militaria. Pasjonowałem się wszystkim, co związane było z wojskiem. Nie czytywałem normalnych książek, ale zawsze z biblioteki wypożyczałem różne encyklopedyczne pozycje o samolotach, okrętach, opowiadania wojenne. Mama zawsze miała coś przeciwko temu, nie lubiła tego, że nie czytam "normalnych" książek, tylko takie. Jednak tato brał małego mnie w obronę mówiąc, że skoro się tym interesuje, to niech mi pozwoli.Najwięcej książek zdobywałem w wakacje. Jeździliśmy rodziną nad morze, a tam wszędzie są stoiska z tanimi książkami. Zawsze wybierałem pozycje militarne. Niektóre z nich mam do dzisiaj.
W 1 klasie gimnazjum razem z dwójką kolegów chcieliśmy kupić karabinki z allegro za 100 zł., ale wtedy kwota ta była dla nas astronomiczna. Nigdy nie udało się tyle uzbierać i pomysł upadł, ale gdzieś w głowach pozostał.
Mijają dni, mijają lata
Skończyliśmy gimnazjum, poszliśmy do liceum. Przypomniałem sobie, że znam Mateusza, który żyje w świecie airsoftu, ale nie gadałem z nim. Znałem go z podstawówki, bo graliśmy wtedy w piłkę ręczną przez jakiś czas w świdnickim klubie. Odezwałem się do niego w drugiej połowie lipca 2013 roku i okazało się, że ma całkiem spory arsenał i zgodził się zabrać mnie, Rzepę i Bortka na naszą pierwszą strzelankę.Bitewne wakacje
Nasz pierwszy raz z ASG nie należał do udanych. Popsuło się jedno MP5, został niezbyt dobrze działający karabin wsparcia M249 i dwa gazowe pistolety: Colt M1911 Punisher i Glock18 oraz mini uzi. Pomimo tych przeciwności bawiliśmy się naprawdę świetnie, poznaliśmy nowych ludzi. Ja i Rzepa postanowiliśmy bawić się dalej. Niestety Bortek nie wkręcił się w to. Stwierdził, że fajna sprawa, ale nie jego klimaty.Do końca wakacji zaliczyliśmy jeszcze trzy strzelanki w kameralnym gronie z pożyczonymi replikami i niekompletnymi sortami mundurowymi od ojca Rzepy - połączenie flectarna i wz.93. Wyglądało to naprawdę komicznie :D
Trzeba kupić replikę
Niestety wysupłałem tylko 150 zł. Wiedziałem już, że jest to zdecydowanie za mało, ale Mateusz pożyczył mi 200zł i dorwał G36C od TokyoMarui - czołowego producenta replik I klasy. Giwera była w niezbyt dobrym stanie, ale poskładał ją i strzelała naprawdę wyśmienicie, mając 50 metrów zasięgu przy 330FPS - magia japońskiego hop-up. :)Giwera ta nie była ze mną na ani jednej strzelance. Uzgodniliśmy, że wszyscy kupimy M4, dlatego szukałem intensywnie chętnego na moją gietę. Znalazłem gościa z Jawora (niedaleko Świdnicy), który miał na wymianę M4 i chciał właśnie G36C dla swojej żony. Zgadaliśmy się i wymieniliśmy. Nie obyło się bez problemów, ponieważ nie wiedziałem o paru poważnych wadach tej giety, a Scyzor (ten, z którym się zamieniałem) stwierdził je. Powiedziałem mu, jak sprawy się mają z moją wiedzą i powiedział, że mi wierzy i nie chce ode mnie kasy nawet, bo wie, że uczniowie zbyt dużo jej nie mają. :)
Ta eMka, którą wtedy mi dał, jest ze mną do dzisiaj.
Trzeba coś poświęcić
Brakowało mi pieniędzy i to bardzo. Nie było mnie stać na nic poza lepszymi okularami i dużą paczką kulek, a trzeba było kupić parę rzeczy. Dlatego sprzedałem swój ukochany wzmacniacz gitarowy, na którego zakup zbierałem przez pół roku. Wziąłem za niego 500zł. Kupiłem wtedy kombinezon, plecak, hełm i coś jeszcze, lecz nie pamiętam już co. ;)Byłem zadowolony, ale przez krótki okres czasu. Marzyłem o kamizelce i PMRce do łączności. Z pomocą znowu przyszedł mi Mateusz, który oddał mi na kredyt swoją kamizelkę CIRAS oraz dwa PMR i coś jeszcze, ale też nie mogę sobie przypomnieć, co to było. Byłem mu dłużny od tej chwili 400 zł łącznie z pieniędzmi za G36C z wakacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz