★ ★ ★

Gallery

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Kamil - WOŚP 2014 Świdnica

Zebra zagrała dla dzieci i seniorów

Wraz z kumplami z teamu postanowiliśmy wziąć udział w 22 finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, któremu przyświecało hasło Na ratunek.

Wyruszamy do miasta

Umówiliśmy się, że o godzinie 9:00 spotkamy się wszyscy na Placu Grunwaldzkim i wyruszymy stamtąd w parogodzinną trasę po mieście, aby zapełnić dwie puszki. Wiadomo, że nic nigdy nie idzie w 100% zgodnie z planem i tym razem też tak się stało.
O godzinie 7:50 pojawiłem się u naszego dowódcy Mateusza, aby poskładać niezłożone repliki i naszykować sprzęt oraz ubrać się. Okazało się, że nie mamy jednak innego transportu niż autobus o 9:29 i dlatego postanowiliśmy obejrzeć program Selekcja na TVN Turbo razem z kolegą Maćkiem, który przyszedł ok. 8:10. Wybiła 8:30 i zabraliśmy się do garażu. Mateusz poszedł na strych składać replikę, a Maciek chciał pójść do domu po bilet miesięczny, jednakże wypuścił psa, którego goniliśmy przez ok. 5min.
Byliśmy gotowi do wymarszu o 9:22 i zdążylibyśmy na autobus, gdybym nie wykazał się umiejętnością niekojarzenia faktów. Pomimo prośby Mateusza, zapomniałem wziąć jego puszki i identyfikatora z garażu i musiał po niego wracać, przez co autobus odjechał nam sprzed nosa. Po lekkiej kłótni, która szybko została zażegnana, zamówiliśmy taksówkę i szczęśliwie dojechaliśmy na umówione miejsce spotkania. Była godzina 9:40.
Niektórzy jednak pomylili godziny i czekali na placu już od 8 rano :)

 Złe miłego początki

Było nas tylko siedmiu, ponieważ parę innych osób po prostu nie dotarło. Poszliśmy do Galerii Świdnickiej, gdyż czekający od 8 rano pilnie chcieli skorzystać z toalety, a przy okazji zawsze w galerii jest dużo ludzi.
Zostaliśmy jednak wyproszeni przez ochronę obiektu z racji na to, iż mieliśmy repliki broni palnej. Nie wiemy czemu zostaliśmy tak potraktowani. Mieliśmy przecież identyfikatory i puszki. No cóż...

Akcja nabiera tempa

Wtedy po raz pierwszy się rozdzieliliśmy. Ja miałem ze sobą dwóch ludzi, a Mateusz trzech. Spotkaliśmy się w Rynku, gdzie zrobiliśmy parę okrążeń i zebraliśmy troszkę pieniążków, a było to ok 10:20.
Podszedł do nas tatuś z małą córeczką, która miała może 3 latka i była zafascynowana nami. Zrobiliśmy z nią zdjęcie i poszliśmy dalej. Na rogu Rynku rozstawili się chłopcy z ZS Strzelec z jeepem oraz MG42, PKM i M249 z Muzeum Broni i Militariów. Pomimo tego, iż były to ostre egzemplarze, w porównaniu z nimi to my wyglądaliśmy jak milion dolców. :)
Rozdzieliliśmy się znowu. Mojemu "pododdziałowi" zachciało się pić, więc wróciliśmy do galerii, gdzie zrobiliśmy szybki wpad i wypad po picie. Poszliśmy potem na drugi koniec miasta na Osiedle Młodych, gdzie postanowiliśmy rozstawić się pod kościołem i zaczekać dopóki nie skończy się Msza na 11:00. Było już tam 15 innych wolontariuszy, ale podeszliśmy bliżej do nich i jak nas zobaczyli, zrozumieli, że nie mają żadnych szans. :) Zostało tylko 4 desperatów, jednakże zajęliśmy najlepszą pozycję i zebraliśmy naprawdę dużo pieniędzy, a ludzie wykazywali ogromne zainteresowanie tym, co robimy, jak wyglądamy i wgl.
Nie chciało nam się wracać do Rynku na piechotę i dlatego zadzwoniłem po Straż Miejską, która pomagała wolontariuszom i zawieźli nas do naszego sztabu, gdzie napiliśmy się ciepłej herbaty. Przypomina mi się teraz zabawna anegdota, która powstała za sprawą jednego ze strażników i kolegi Dominika. Wywiązał się następujący dialog:
Strażnik - 22 lata temu też braliśmy czynny udział w pierwszym finale...
Dominik - Sypały się mandaciki czynnie, co nie?

Krążymy

Spotkaliśmy się znowu z pozostałymi kolegami, zrobiliśmy parę okrążeń dookoła Rynku, zebraliśmy troszkę pieniążków, zostaliśmy nakręceni przez lokalną telewizję i znowu się rozdzieliliśmy. Jak się okazało, nie na długo. Spotkaliśmy się po 2 minutach przy świdnickiej katedrze, gdzie jednak ludzie byli mniej chętni do wrzucania datków i znowu się rozdzieliliśmy. Z moimi ludźmi poszedłem do galerii po jakiś prowiant.

Weteran...

Idąc w trójkę zostaliśmy zaczepieni przez dwóch panów w wieku ok. 30 i 50 lat. Ten starszy podziwiał nasze repliki i powiedział, że był na wojnie na Bałkanach. Wziął replikę AK104 do rąk i powiedział, że on strzelał z AKM. Gdy tylko zaczął trzymać replikę, zauważyliśmy, że cierpi na zespół stresu bojowego. Pomimo dużego upływu czasu zaczął reagować jak na wojnie. Powiedział nam, jak to było zabijać. Nie mówił o tym z uczuciami. "Napierdalało się do nich i strzelało w łby po prostu, żeby nie zginąć. Dokładnie tak, napierdalało się ostro!" Z ogromną wprawą przeładował replikę tak, jakby była to broń ostra. Pożegnaliśmy się z nim i odeszliśmy dalej. Zobaczyliśmy się z tymi panami jeszcze parę razy. :)

Trasy ciąg dalszy...

Przeszliśmy całe miasto i dotarliśmy pod Tesco, gdzie ku naszemu zdumieniu znowu spotkaliśmy się z naszymi kolegami z drużyny. Porozmawialiśmy chwilę, odpoczęliśmy, a następnie ich czwórka zadzwoniła po radiowóz, gdyż od ich puszki zaczęło odpadać dno i musieli ją szybko wymienić w sztabie. Nastąpił kolejny przykry incydent jakim było wyproszenie nas z pasażu handlowego. Zostały również sprawdzone nasze legitymacje wolontariuszy i otrzymaliśmy zakaz ponownego wstępu do sklepu. Nie zrezygnowaliśmy ze zbiórki w tym miejscu i po prostu rozstawiliśmy się we trzech w holu pomiędzy drzwiami i zebraliśmy sporo datków. Zdjęliśmy z siebie oporządzenie, zostawiliśmy kolegę, aby przypilnował i poszliśmy zakupić coś do picia, ponieważ byliśmy troszkę spragnieni. Poszliśmy usiąść i odpocząć na chwilę, jednak pewna starsza pani naubliżała nam niewybrednymi epitetami, dlatego uznaliśmy, iż nie ma co siedzieć i poszliśmy do Rynku. Zrobiło się już ciemno, a my byliśmy wyczerpani, ponieważ nie nieśliśmy tylko puszek ale też plecaki, repliki broni i trochę innego wyposażenia, które bardzo ciążyło i dlatego o 17 zdaliśmy puszki do banku, gdzie czekaliśmy 40 minut, aż ich wartość zostanie przeliczona.
Łącznie zebraliśmy 933zł, ale świadomość, że pomogliśmy dzieciom i seniorom, uśmiechy jakimi nas obdarowano, radość ludzi, z którymi robiliśmy sobie zdjęcia jest na pewno warta o wiele więcej, a nawet bezcenna.

Podsumowanie

Uczestników: 7
Puszek: 2
Zebranych pieniędzy: 933zł
Frustracji, która towarzyszyła nam rano: dużo
Ilość obelg, którymi nas obdarowano: niesamowita
Ilość uśmiechów, które wywołaliśmy: nie do policzenia

Do zobaczenia za rok!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz