★ ★ ★

Gallery

piątek, 21 lutego 2014

Bartek - Combat 2# Kolejna świetna strzelanka!

16 Luty 2014r

Sobotni wieczór...


Byłem już zdecydowany na strzelankę. Na stronie wydarzenia utworzonego na facebooku, zaproponowałem nowym kolegom aby napisali do mnie wiadomość, w celu umówienia się na konkretną godzinę. Chodziło głównie o to, iż koledzy nie wiedzieli jak dojechać na Kiełczów. W ten sposób poznałem Mariusza i Jakuba. Z pierwszym -umówiłem się telefonicznie na pl. Grunwaldzkim, natomiast z drugim na pl. Jana Pawła II o 8:21, czylo o godzinie odjazdu tramwaju. Tym razem pakowanie sprzętu zajęło mi o wiele mniej czasu, niż poprzednio.

Niedzielny, poranny zawał serca.

Pogrążony w piękną krainę snu, naglę usłyszałem głos mamy. Zapytała, czy przypadkiem nie miałem jechać " się strzelać ". Otworzyłem od razu szeroko oczy, serce przyspieszyło, w głowie milion klatek obrazów, że się spóźniłem, że kolega może na mnie jeszcze czekać na przystanku. Sięgam szybko po telefon.... godzina 7:00. Oburzony i wystraszony odburknąłem, że mam jeszcze 30 minut snu... I tak nie zasnąłem, otworzyłem oczy i gapiłem się przez 30 min w sufit ze względu na adrenalinę. W końcu wstałem, zrobiłem sobie kanapkę na miejscu i drugą do plecaka. Ubrałem się ciepło i doprowadziłem do porządku. W końcu wyszedłem na autobus, który miał dowieźć mnie na Jana Pawła. Kolega doszedł praktycznie chwilę przed przyjazdem tramwaju. Gdy dojechaliśmy na Grunwald, spotkaliśmy Mariusza. Rozmawialiśmy, wypłaciliśmy kasę z bankomatu i odwiedziliśmy Fresh Market. Po wszystkim, wróciliśmy pod Starbucksa, gdyż tam było miejsce zbiórki. Przez pięć minut przyglądaliśmy się chłopakowi, który stał na przystanku obok Pasażu Grunwaldzkiego i zastanawialiśmy, czy ma na sobie mundur czy nie. Okazało się, że tak, więc podeszliśmy kawałek i zgarnęliśmy go. Był to Dominik. Po kilku minutach dojechał tramwajem nasz organizator i jego kolega. Poprosili nas, byśmy zatrzymali autobus, gdyż muszą wejść po coś do picia. W końcu ruszyliśmy. Zajęliśmy miejscówki z tyłu autobusu, co wyglądało dość fajnie - banda żołnierzy jadąca na misje. Gdy dojechaliśmy na Kiełczów, przygotowaliśmy sprzęt i zaczęliśmy rozgrywki. Było nas 6.

Zabawę czas zacząć


Podzieliliśmy się na składy: Organizator, jego kolega oraz Dominik kontra ja, Mariusz i Jakub. Wyszło jakoś tak, że praktycznie cały czas Mariusz i ja trzymaliśmy się razem. Szło nam całkiem nieźle. Jakub oddzielił się od nas i biegał samotnie.

Wspomnienia, czyli momenty, które najbardziej zapadły w pamięć


- Byłem w trakcie sprawdzania jednego z budynków. Okazało się, iż nikogo w nim nie ma, więc zająłem pozycję przy oknie na piętrze. Z góry zauważyłem, iż w budynku naprzeciw mnie- na dole- jest przeciwnik, który ostrożnie się rozgląda. Zauważył mnie i posłał w moim kierunku kilka kulek. Okazało się, że za ścianą budynku, w którym się znajdował, był jego kolega z drużyny, nie szczędzący amunicji z Mp5. Cofnąłem się o krok, gdyż chciałem obejść okno i stanąć z drugiej strony. Nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy straciłem grunt pod prawą nogą i upadłem na plecy. Przez niecałą minutę leżałem i patrzyłem w niebo by po chwili dojść do siebie. Hełm zdał egzamin - uchronił mnie przed uderzeniem głową w betonowa podłogę. Gdy już próbowałem wstać okazało się, że moja noga utknęła w czymś coś na wzór prostokątnej dziury na komin. Niestety wewnątrz dziury odstawały gwoździe i jeden z nich wbił mi się w piszczel. Chwyciłem nogę oburącz i ściągnąłem ją z gwoździa. Na pamiątkę mam dziurę w spodniach wz 93, getrach i nodze. Nie przejmowałem się krwią, wstałem na równe nogi i dobiegłem do okna. Okazało się, że przeciwnik nadal tam był. Udało mi się najpierw przysypać kulkami jednego a potem spokojnie przyczaić się do innego okna po czym ściągnąć drugiego nieprzyjaciela.

- Siedzimy z Mariuszem w budynku. Wokół cisza. W pewnym momencie widzimy, że w domku na północny - zachód od nas coś białego pojawiło się w oknie. Słyszeliśmy jakieś krzyki i oburzenie jednego z graczy. Okazało się, ze to nasz kolega z drużyny, Jakub. Wpadł on na pomysł, by wbić nóż w kawał styropianu i użyć tego jako tarczę. Niestety nie spodobało się to organizatorowi, który próbował go wyeliminować. Jednak my z Mariuszem mieliśmy niezły ubaw.

- Eskorta zakładnika. Nie za bardzo wiedzieliśmy jak przejść przez przestrzeń, która dzieliła dwa sąsiednie domy. Postanowiłem zająć piętro w budynku po prawej i próbować odwrócić uwagę przeciwnika. Gdy kolega Mariusz z zakładnikiem Dominikiem ruszyli w stronę budynku po lewej, wyłonił się nagle Jakub, który myślał, że go nie sięgnę ogniem i biegł pod wejście do mojego budynku. Na moje szczęście, zdążyłem go trafić tuż pod budynkiem. Nie mogę sobie przypomnieć jak ściągnąłem drugiego przeciwnika. Trzeci zaś był na górce. Szybko wychyliłem się z balkonu i przycisnąłem go serią z Auto. Pewny siebie iż przeciwnik dostał, zszedłem na dół. Niestety w końcu drużyna przeciwna się " zrespiła " i zabili zakładnika. Jak potem się dowiedziałem, kolega z górki nie dostał i był pewien, iż zaraz go dobije. Odczekał krótką chwile, zauważył, że mnie nie ma i przeturlał się za górkę.

- Deathmatch. Michał ( organizator ) pożyczył mi swoją broń krótką - pistolet Colt. W mojej cymie padła bateria. Skradałem się cicho, przechodząc z budynku do budynku. Powoli zacząłem się wychylać z okna i dostrzegłem metr przed sobą sylwetkę, która stała pod domem. Już miałem naciskać na spust... okazało się, że Mariusz rozmawiał przez telefon. Po chwili odbiłem do innego budynku i kierowałem się dźwiękami głosów innych graczy. W końcu udało mi się znaleźć przeciwnika. Nie widział mnie. Stwierdziłem, że przyjmę lepszą pozycję i dopiero oddam strzał. Poskutkowało, wystrzeliłem trzy kulki i jedna z nich dotarła do celu. Gdy wyszedłem z domku, po prawej stronie czekał na mnie przyczajony Michał, który zaczął częstować mnie kulkami z Cymy Dominika. Rzuciłem się do ucieczki, jednak po chwili zrezygnowałem bo wiedziałem, że i tak zaraz dosięgną mnie kulki. O dziwo te obijały się o trawę obok mnie, więc próbowałem oddać strzały z Colta. Pistolet nie odpowiadał, jednak miałem na tyle czasu, że zdążyłem pociągnąć za metalowy zamek... okazało się jednak, iż nie mam amunicji i w końcu Michał mnie trafił.

Powrót


To co mi się podobało w powrocie to to, iż w busie leciała fajna, klimatyczna muzyka. W sam raz dla airsoftowców, którzy wracają po ciężkich bojach do swoich domów.

Kolejna udana strzelanka, dzięki której poznałem świetnych ludzi :)

 Eskorta zakładnika ;)




Edit: Iga 21.02.2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz