★ ★ ★

Gallery

wtorek, 11 lutego 2014

Bartek - Combat 1# Debiut, czyli pierwsza strzelanka

Witajcie!

Chciałbym Wam opisać moje wrażenia po pierwszej strzelance... Taki mały debiut w świecie ASG :D

Niedziela, 9 Luty 2014r.

Przygotowania

W nocy podejmowałem decyzję na temat wyjazdu na strzelanke, organizowaną przez członków >> Forum ASG Wrocław (link) <<  na facebooku. Z jednej strony byłem zmęczony, gdyż w sobotę pracowałem do 16:00 i po spotkaniu z Igą dopiero ok 21:00 byłem w domu. Z drugiej zaś bardzo chciałem w końcu zacząć uprawiać swoje nowe hobby, a nawet pasję. Siedziałem przy kompie i dumałem. Stwierdziłem, że raz się żyje.

Przygotowania sprzętu zacząłem mniej więcej ok godziny 1:00. Zacząłem od butów. Znalazłem moje stare buty, które były dość wygodne i fajnie wyglądały. Miały jednak dwie wady: pierwsza, którą znalazłem wcześniej, to dziury w podeszwie. Załatałem je gumą do żucia, lecz nie wystawiłem na zimno, by stwardniały. Mimo to wydawało mi się, iż guma trzyma. Zacząłem wymianę sznurówek i gdy przymierzyłem buta, odkryłem drugą wadę - w miejscu na piętę but się okropnie zapadał. Po chwili namysłu stwierdziłem, że najwyżej pojadę w moich codziennych zimówkach i najwyżej je trochę " styram ". Następnie przyniosłem plecak górski, który właściwie pożyczyłem od rodziców. Jest on bardzo pojemny i koloru zielonego. Spakowałem do niego hełm, okulary, kominiarkę. Potem ściągnąłem pudło z moją Cymą. Pierwszorzędnie naładowałem kulkami magazynek Hi-cap, do pełna. Podłączyłem do ładowania akumulator, po czym spakowałem magazynek i śrubokręt, aby na drugi dzień odkręcić zamknięcie kolby i włożyć akumulator. Największy problem był z Cymą, gdyż lufa odstawała z plecaka. Znalazłem worek po butach od wfu i zawinąłem lufę. Na sam wierzch włożyłem jeszcze kamizelkę. Po chwili zacząłem kombinować z zamknięciami plecaka. Wyregulowałem je odpowiednio sztywno, by replika ani żadne rzeczy nie latały po całym plecaku. Na samym końcu wyciągnąłem mundur z szafy i powiesiłem na jej drzwiach. Gdy spojrzałem na zegarek, załamałem się. Była 3:00.

Poranek

Wstałem o godzinie 7:30, oczywiście budziki budziły mnie od 7:00. Zrobiłem sobie kanapkę i doprowadziłem się do porządku. Z domu wyszedłem ok. 8:00 i skierowałem się na plac Jana Pawła aby dojechać na plac Grunwaldzki. Dojechałem tam tramwajem 33 Plus. Wszedłem do Fresh marketu po coś do picia. Gdy doszedłem na przystanek autobusu 911, spotkałem pierwszego, nowego kolegę Świdera. Rozmawialiśmy o ASG i o ogólnie o naszym życiu. Gdy autobus przyjechał ( 9:00 ) kupiliśmy bilety i wtedy dosiadł się do nas organizator imprezy, jego sąsiad i jeszcze jeden kolega. Ruszyliśmy. Na Kiełczowie byliśmy przed 10:00.

Pole bitwy

Gdy doszliśmy na miejsce z pętli w Kiełczowie, moim oczom ukazała się opuszczona budowa. Było tam 12 budynków, zbudowanych z cegły. Miały porobione schody, piętra i balkony. Wokół nas wysoko zarośnięte pole a mniej więcej po środku, górka z ziemi, która również była dość bujnie obsadzona roślinami. Znaleźliśmy domek, w którym zostawiliśmy rzeczy. W ciągu kilkunastu minut na teren przyjechał samochód obładowany ludźmi. Był to inne team arisoftowy, który prowadził rekrutacje. Na szczęście zajęli tylko jeden budynek.

Start

Po dojściu kolejnego kolegi i przygotowaniu sprzętu, zrobiliśmy krótką rozgrzewkę. Po udanej partii, dojechał do nas team, któremu nie udało się uzbierać uczestników i w ten sposób dołączyli do nas. Podzieliliśmy się na grupy. Po godzinie biegania, z początkowo 6 osób zrobiło się nas prawie 18 airsoftowców.

Wspomnienia

Dużo by tu opisywać dlatego wymienię akcje które najbardziej zapadły mi w pamięć.

- Rozgrzewka. Podzieliliśmy się 3 na 3. Po rozpoczęciu gry, początkowo trzymaliśmy się razem, jednak po chwili rozeszliśmy się. Minęło jakieś 5 minut, nim usłyszałem pierwsze " dostałem ". Niestety to był jeden z moich towarzyszy. Po jakimś czasie dotarł do mnie głos kolegi z przeciwnej drużyny " został jeszcze jeden ". Oczywiście chodziło o mnie. Próbowałem obejść ich i szedłem domami z brzegu, jednak w pewnym momencie cofnąłem się do domku bardziej w głębi. Usłyszałem przeciwnika, który zbliżał się do mnie. Przykucnąłem i odsunąłem się od drzwi, gdyż nie chciałem, żeby było widać lufę mojej cymy. Usłyszałem kroki za ścianą. Postanowiłem się wychylić i ujrzałem przeciwnika, w którego strzeliłem mniej więcej trzy kulki. Frag był mój. Potem pod wpływem adrenaliny wybiegłem z domu i oddałem strzały w kolejnych dwóch przeciwników. Niestety, nie trafiłem ale za to sam dostałem kulkę między okulary a czoło. Na szczęście nie bolało.

- W pewnym momencie szedłem brzegiem naszej " areny ". Po lewej stronie miałem domki, po prawej pole. Kierowałem się wydeptaną ścieżką pod domami. Prawe oko miałem przy celowniku, natomiast lewe wolne. Skradałem się powoli i dokładnie obserwowałem drogę. Było bardzo cicho i spokojnie, słyszałem szelest roślin, które powiewał wiatr oraz piach przydeptywany moimi wolnymi krokami. Naglę odczułem lekki odrzut przy lewym oku i ogłuchłem na lewe ucho... Okazało się, że oberwałem w okulary bardzo precyzyjnym strzałem a drgania i dźwięk poszły po częściach okularów w stronę ucha.

- Na pierwszym piętrze w budynku stanąłem przy oknie. W jeden chwili dotarła do mnie kulka, która najpierw trafiła mnie w lewy pośladek a następnie w prawy. Do teraz nie wiem jak to się stało.

- Stanąłem na górze na przeciwko schodów i obserwowałem dolne wejście do domku. Nagle zaczął wchodzić przeciwnik. Było ich ok 4. Jednego udało mi się ustrzelić a kolejnych... niestety nie, gdyż replika nie pobrała kulek -.-

- Wszedłem po cichu do jednego z budynków. Widziałem przez schody, jak jeden z przeciwników idzie swobodnie z pokoju do pokoju. Okulary zaparowały mi i nie za bardzo wiedziałem, jak wejść po schodach. Stwierdziłem, że szkoda czasu na wytarcie ich i zacząłem wchodzić na górę. Koleżka z góry był dla mnie łaskawy i dostałem tylko z pistoletu w tył kamizelki.... Ogromna głupota z mojej strony.

Podsumowanie

Wiem jedno - było cudownie! Nie spodziewałem się aż tak dużej dawki adrenaliny. Ludzie pomimo rożnego wieku, byli bardzo dla siebie mili i wszyscy się świetnie dogadywali. Zrozumiałem wtedy, że pomimo naszej ludzkiej różnorodności, wspólna pasja potrafi zbliżyć i pokazać, jacy potrafimy być podobni do siebie

 Zgarnąłem 5 fragów a sam zostałem trafiony 8 razy. Myślę, że jak na debiut to wcale nie tak źle :D

Koledzy, bardzo dziękuję z zaproszenie! Już nie mogę się doczekać kolejnej strzelanki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz